Najnowsza propozycja trasy, którą dla Was przygotowałem, to ciekawa wędrówka na Trójgarb – popularny szczyt Gór Wałbrzyskich z jedną z najbardziej charakterystycznych wież widokowych naszego regionu.
poziom trasy: spacerowa
O tym, że mam niemałą słabość do tego miejsca może świadczyć fakt, że niniejszy wpis to już trzecia opcja dotarcia na mierzące 778 m n. p. m. wzniesienie, jaką mam przyjemność dla Was opisać.


Poprzednie dwie dotyczyły tras z Lubomina oraz Starych Bogaczowic.
Tym razem na miejsce startu naszej wycieczki wybrałem miejscowość Struga, a w zasadzie mieszczący się na jej uboczu punkt z wiatą turystyczną.
Niniejszy górski wypad na pewno będzie bardzo widokowy. Nie zabraknie w nim przemierzania różnorakich nawierzchni, podejść i spadków oraz kilku zaskoczeń. I gdyby nie jeden absurdalny wręcz fragment niebieskiego szlaku, bez wahania nazwałbym dzisiejszą trasę najciekawszą opcją zdobywania Trójgarbu, jaką dane mi było przeżyć.
Bez zbędnego spoilerowania, wspomnę Wam teraz jedynie, że i na ten dziwny kawałek drogi na szczyt postaramy się coś zaradzić. 🙂
Zapraszam zatem na wirtualny wypad ze Strugi na Trójgarb!
Jak już wspomniałem powyżej, początkowym punktem dla naszej eskapady będzie wiata turystyczna, którą odnajdziecie skręcając z głównej drogi wiodącej ze Starych Bogaczowic do Strugi.

Nieco ponad kilometrowy dojazd do niej jest dość wąski, a samych miejsc parkingowych uświadczycie tu niewiele. Dlatego polecam przybyć na miejsce wcześnie rano.
Widziałem, że nie brakuje również osób, które zostawiają swoje auta na początku skrętu z głównej drogi (numer 375). Jest to jakaś opcja, jednak do naszej trasy należy wtedy doliczyć ponad kilometr marszu w jedną stronę.

Przy wyborze tej drugiej opcji, w nagrodę już na starcie otrzymujemy wspaniały widok na Chełmiec. Są zatem plusy i minusy takiej decyzji.
Dla przejrzystości dalszych kroków uznajmy jednak, że startujemy spod wzmiankowanej wiaty.

Początek wędrówki może wydać się Wam trochę nieoczywisty – nasz marsz na Trójgarb zaczynamy bowiem nie znakowanym szlakiem (który również odnajdziemy w pobliżu), ale nieoznaczoną żadnym kolorem ścieżką, biegnącą na południowy-zachód. Właściwy kierunek zaznaczyłem Wam na powyższym obrazku białą strzałką.
Planując dzisiejszy wypad trochę obawiałem się przebiegu inicjalnego fragmentu trasy. Takie polne czy leśne ścieżki nie zawsze bowiem przystosowane są do ruchu turystycznego – zdarza się, że w pewnym momencie ich pokonywania wyrastają przed nami rzędy krzaków lub ścieżka po prostu nagle zanika. Na szczęście w tym wypadku nic takiego nie miało miejsca.

Droga, którą podążamy jest szeroka, ale za to rozjeżdżona (zapewne przez pojazdy przeznaczone do zrywki drewna)- przy dodatnich temperaturach możecie uświadczyć tu zatem sporą ilość błota.

Na pierwszym rozdrożu skręcamy w lewo.

Po chwili nasza ścieżka zaczyna biec wzdłuż pola, wiodąc nas w stronę myśliwskiej ambonki.



Wdrapując się w jej okolicę naszym oczom ukazują się fantastyczne widoki. Po lewej stronie na horyzoncie dumnie prezentuje się Masyw Ślęży, za naszymi plecami możemy z kolei dostrzec górującą nad Dobromierzem Wieżycę przyozdobioną malutką (patrząc z tej perspektywy) wieżą.

Przez kolejne 15 minut nadal wędrujemy przy skraju lasu, podążając w okolicę wzniesienia o nazwie Strumycka Góra. Z perspektywy czasu, kiedy spoglądam na wykonane zdjęcia, doceniam fakt, że podczas naszej wędrówki temperatura trzymała się na poziomie poniżej zera. Dzięki temu mogliśmy podążać przyjemnie twardą ścieżką.


Jeśli na tym etapie wędrówki na rozwidleniach rozjeżdżonej drogi będziecie mieli wątpliwości, jak dalej iść, kierowanie się w odnogi odchodzące bardziej w lewą stronę powinno pozwolić Wam się nie zgubić.


Po minięciu kolejnej ambonki profil trasy wyraźnie się wznosi.

Krótkie, ale intensywne podejście prowadzi nas na wysokość około 570 m n. p. m. Po jej osiągnięciu, jeszcze przez chwilę możemy raczyć się wyśmienitymi krajobrazami.

Kolejne 15-20 minut upływa nam na stopniowym schodzeniu ścieżką prowadzącą przez las.
Po tym czasie docieramy do świetnego pod względem widokowym miejsca, które kojarzyłem już z trasy Drabiny Wałbrzyskiej. W tym punkcie nasza ścieżka styka się z niebieskim szlakiem wiodącym ze Strugi, który od teraz będzie wyznacznikiem naszej trasy.


Mocne słońce nie pozwala tu na wykonanie dobrych zdjęć – udaje mi się jedynie w miarę przyzwoicie uchwycić Chełmiec – dlatego uzupełniam galerię fotografią z przejścia Drabiny.
Ciekawostką może być fakt, że widać z tego miejsca również m. in. wieżę widokową na Wzgórzu Gedymina.


Tak jak wspominałem, teraz zaczynamy wędrówkę niebieskim szlakiem. Skręcamy zatem na końcu polany widokowej w ścieżkę biegnącą w prawo, pod górę. Już po chwili na drzewie odnajdujemy potwierdzenie koloru, który zaprowadzi nas aż na Trójgarb.


Wspinanie się pod wyrastającą teraz przed nami ścianę nie należy do najłatwiejszych. Na szczęście widoki za naszymi plecami są dobrym pretekstem, żeby co jakiś czas zatrzymać się i złapać oddech.


Po wdrapaniu się na solidną górę, wraz ze szlakiem odbijamy nieco w lewo. Zdecydowanie mniej intensywne podejście doprowadza nas na Węgielnik. Ten mierzący 621 m n.p.m. szczyt to jeden ze szczebli wspomnianej już Drabiny Wałbrzyskiej. Nie bez powodu nosi on swoją nazwę – w dalekiej przeszłości na zboczach góry funkcjonowała bowiem kopalnia węgla kamiennego.

Przy schodzeniu ze szczytu po raz pierwszy na horyzoncie pojawia się główny cel naszej wędrówki – Trójgarb. Wygląda, że przed nami jeszcze niezły kawał do pokonania.

Maszerując w dół z Węgielnika zwróćcie szczególną uwagę na moment, gdy obok niebieskiego oznaczenia pojawi się wykrzyknik. Takiego rodzaju malunek stosowany jest, gdy szlak nagle, niespodziewanie zmienia kierunek swojego biegu. Nie inaczej jest tym razem.

Na powyższym zdjęciu zaznaczyłem Wam właściwy przebieg naszej dalszej wędrówki.
Jeszcze większą czujność powinniście zachować około 7 minut później. Podaję Wam aż tak bardzo przybliżony czas, ponieważ odbicie w kierunku kolejnego wzniesienia, na które zmierzamy (Modrzewca) jest bardzo nieintuicyjne, a co gorsze praktycznie nieoznaczone.

Zdobywanie wspomnianego szczytu zaczyna się bowiem po skręceniu z głównej trasy w taką oto ścieżynkę. Nie trudno zamiast skręcić w lewo, pójść dalej prosto, dlatego szczególnie uczulam Was na ten punkt naszej wycieczki!

Jak się okazuje oznaczenie szlaku pojawia się dopiero po chwili i praktycznie nie ma szans zobaczyć go wcześniej, gdyż skutecznie zasłaniają je gałęzie iglastych drzew.



Zdobywanie Modrzewca nie należy do najłatwiejszych zadań. Jeśli byliście kiedyś w Górach Suchych, to możecie odnaleźć właśnie teraz ich klimat na wspomnianym podejściu.
Gratulacje – właśnie zaliczyliście kolejny szczebel Drabiny Wałbrzyskiej. 🙂
Piękna tabliczka dostępna na górze jest nieco schowana przed wzrokiem pseudoturystów – może dlatego nadal możemy cieszyć się jej obecnością.
Na Modrzewcu robimy sobie krótką przerwę na herbatę i przekąskę – w zimie bardzo dobrym pomysłem jest zabranie na szlak termosu z gorącym napojem.

Na zejściu z mierzącego 602 m n.p.m. wzniesienia na naszej trasie odnajdujemy kilka zwalonych drzew – są to zapewne „ofiary” niedawnej okiści lub wiatrów, które skutecznie potrafią rzucić turyście kłody pod nogi.

Kolejny raz na horyzoncie miga nam Trójgarb, jakby chciał zaprosić nas w swoje progi.

Po niedługim zejściu, szlak ponownie zaczyna prowadzić w górę.

Po nagłym skręcie w prawo zamieniamy leśną ścieżkę na szeroką drogę, którą chciałoby się iść i iść…


No właśnie… Nie dajcie w tym miejscu uśpić swojej czujności. Już za chwilę niebieskie oznaczenia zaczną kierować nas bowiem na bardzo niepozorną ścieżkę. To właśnie odcinek niebieskiego szlaku, o którym wspominałem na samym początku wpisu. Około 300-metrowy fragment ma doprowadzić nas na tzw. Lubomińskie Siodło – skrzyżowanie szlaków bardzo dobrze znane osobom zmierzającym na Trójgarb z Lubomina.

Problem w tym, że jego niejasne oznaczenie i okoliczności przyrody (sporo krzaków i zarośli) powodują, że przyjemna do tej pory wędrówka zamienia się w irytującą przeprawę. Szedłem tym fragmentem po raz drugi, i po raz drugi miałem problem z odnalezieniem właściwej ścieżki. I o ile w warunkach zimowych z małym rozgoryczeniem można przymknąć na to oko, o tyle w pełni sezonu pokonywanie tego odcinka może przypominać przedzieranie się przez dżunglę.
Jak wygląda tu sytuacja wiosną możecie przekonać się oglądając filmik z pierwszego dnia pokonywania przeze mnie i mojego kolegę Maćka Drabiny Wałbrzyskiej.
Oczywiście z „przedzieraniem się przez dżunglę” nieco hiperbolizuję, ale uważam że jest to zupełnie niepotrzebny podrozdział przemierzania tutejszych, pięknych szlaków.

Jeśli chcielibyście uniknąć błądzenia po omacku, alternatywą dla powyższego fragmentu niebieskiego szlaku jest nie skręcanie na niego w lewo i pójście dalej prosto wzmiankowaną wyżej szeroką drogą.

Po około 5 minutach dojdziecie wtedy do rozwidlenia z powyższego zdjęcia. Tutaj należy odbić w oznaczoną strzałką drogę. Po następnych 25 minutach wędrówki nią dotrzecie do znakowanych szlaków, którymi można udać się już bezpośrednio na Trójgarb (podczas wędrówki na szczyt trzymajcie się zielono-żółto-czarnych oznaczeń).
Taka modyfikacja pierwotnej trasy w końcowym rozrachunku kosztować nas będzie około 15 minut więcej maszerowania. Myślę jednak, że warto ją rozważyć.
Na potrzeby tego wpisu uznajmy jednak, że trzymamy się pierwotnego planu.


Ostatecznie bowiem przemierzając niebieski szlak docieramy do bardziej cywilizowanej, szerokiej ścieżki. Oprócz niebieskich oznaczeń odnajdziemy tu także żółte malunki. Po dotarciu do Lubomińskiego Siodła przy trasie pojawiają się również zielone szlakówki.
Dalsza wędrówka na Trójgarb pokrywa się już z wariantem trasy startującej z Lubomina.





Jeśli nigdy nie szliście tą drogą – kilka ważnych informacji. Od Lubomińskiego Siodła do szczytu dystans wynosi 1 km. Podejście ma charakter stopniowy, a w trakcie jego pokonywania najpierw możemy podziwiać górę Chełmiec, a nieco później (tuż przed dojściem do wieży) także Masyw Ślęży. Ciekawostką może być fakt, że na 300 metrów przed wdrapaniem się na szczyt przy naszej trasie pojawiają się oznaczenia we wszystkich możliwych kolorach szlaków stosowanych w polskich górach.

Po około 2,5 godziny od startu ze Strugi meldujemy się na Trójgarbie. W dniu naszej wizyty (29.12.2024) tutejsza, oryginalna wieża obchodziła swoje 6. urodziny.




Trzeba przyznać, że ugościła nas po królewsku!
Przy dobrej pogodzie z kilku tarasów widokowych wieży obserwować można wyśmienite, 360-stopniowe panoramy. Największe wrażenie z pewnością zrobią na Was doskonale widoczne Karkonosze oraz fikuśnie pofałdowane Góry Wałbrzyskie i Kamienne. Jeśli będziecie mieli szczęście, dojrzycie także Wrocław, a przynajmniej jego charakterystyczny budynek, jakim jest Sky Tower.
Więcej szczegółów odnośnie widoków, jak i samej wieży na Trójgarbie odnajdziecie w TYM WPISIE.
Na szczycie warto zrobić sobie przerwę na posilenie się, przybicie pieczątki (dostępnej przy wiacie) oraz przestudiowanie mapy powrotu do Strugi.

Schodzenie zaczynamy z drugiej strony wieży (nie z tej, od której wchodziliśmy).

Na do widzenia warto jeszcze raz obejrzeć się za siebie i popodziwiać wyjątkową konstrukcję z takiej oto perspektywy.



Przy powrocie aż do Rozdroża Przy Czereśni (niemal kilometr) trzymamy się zielono-żółto-czarnych oznaczeń. Zejście chwilami jest dość ostre, ale na osłodę pozostają widoki, których nie brakuje.

Po dotarciu na wspomniane rozdroże skręcamy w prawo, na niebieski szlak, który prowadzić nas będzie przez około 2 km.


Następna ważna zmiana koloru ma miejsce na Rozdrożu Pod Czernicą. Od teraz obserwujemy podpowiedzi w postaci czerwonych szlakówek. Według informacji zawartych na drogowskazie, schodzimy w stronę Starych Bogaczowic.


Kilka chwil później przy naszej trasie pojawia się skarpa z intersującym połączeniem skałek i ledwo (wydawać by się mogło) trzymających się na niej drzew.

W towarzystwie potoku Chwaliszówka docieramy do mostku z powyższego zdjęcia. Tuż za nim skręcamy w prawo, na żółty szlak, którym już dodreptamy do samochodu.

Zanim jednak dotrzemy w okolicę wiaty turystycznej czeka na nas jeszcze mała niespodzianka – urokliwy zbiornik retencyjny stworzony w ramach projektu Cysterska Woda.


Po 10 minutach od minięcia zbiornika domykamy dzisiejszą pętelkę. 🙂
Mam nadzieję, że powyższa propozycja trasy przypadła Wam do gustu. Jak widzieliście daje ona okazję poznania nieco mniej uczęszczanych ścieżek Gór Wałbrzyskich, które proponują turyście wiele fantastycznych widoków oraz małych smaczków. Nic, tylko przekonać się o tym na własnej skórze. : )
Jeśli ten wpis był dla Ciebie pomocny, odwiedź zrzutkę na rozwój mojego projektu. Za okazane wsparcie odwdzięczam się mapą „Nietuzinkowe atrakcje Dolnego Śląska i pogranicza polsko-czeskiego”.