Szlakiem ciekawych miejsc wokół Mieroszowa (Miłosz, Średniak, Buková hora, Dziób, Czartowskie Skały)

Tym razem pragnę zaprosić Was na wirtualną wędrówkę, która będzie miała miejsce w okolicach Mieroszowa. Z uwagi na jej bogaty kilometraż, powtórzenie takiej wycieczki w terenie polecam głównie doświadczonym turystom, dla których dłuższe trasy nie stanowią większego problemu.

Poziom trasy: wyzwanie

Podczas ponad 26-kilometrowej eskapady dotrzemy do wielu interesujących miejsc widokowych, odwiedzimy ciekawe skałki, a na deser wstąpimy w progi mieroszowskiej wieży. Nie ma na co czekać – startujemy!

Początek dzisiejszej trasy ulokowałem w samym sercu Mieroszowa, czyli na tamtejszym rynku. Jego wygląd naprawdę mnie zaskoczył. Pomimo niewielkich rozmiarów, wchodzące w jego skład kamieniczki przyciągają wzrok, kreując estetyczną przestrzeń.

W rynku odnajdziecie sporo miejsc parkingowych, które są bezpłatne. Z jednej strony to dobrze, jednak w weekendowy poranek może być tu ciężko o wolną przestrzeń postojową. W niehandlowe niedziele można wtedy na spokojnie zostawić swoje auto przy znajdującym się niedaleko sklepie Dino. W soboty zaś trzeba znaleźć inną alternatywę.

Uznajmy jednak, że dopisało nam szczęście – dzięki czemu możemy ruszyć na szlak właśnie z mieroszowskiego rynku.

Na początku wyznacznikiem naszej drogi będzie czerwony szlak, który pojawia się przez pierwsze fragmenty trasy w towarzystwie niebieskich oznaczeń. Za wskazaniami malunków w tych dwóch barwach opuszczamy okolice rynku.

Kierujemy się na wschód – w praktyce oznacza to schodzenie.

Po niecałych 10 minutach docieramy w pobliże stadionu lekkoatletycznego. Zaraz po jego minięciu odnajdziemy krzyżówkę, na której należy skręcić w prawo.

Jak dostrzeżecie na mapie, dwóm kolorom szlaków turystycznych PTTK od samego rynku towarzyszyły jeszcze jedne oznaczenia (bordowa przerywana linia). W taki sposób zilustrowano czesko-polski szlak im. Pavla Hečka. Przy wspomnianym skręcie w prawo, to właśnie on staje się wyznacznikiem naszej dalszej wędrówki.

Jeśli obraliście właściwy kierunek, waszym oczom ukaże się taki oto wiadukt kolejowy.

Po jego minięciu musimy podjąć ważną decyzję dotyczącą najbliższej przyszłości naszej wędrówki.

Jeżeli lubicie proste rozwiązania i nie dysponujecie aplikacją z mapą, polecam Wam kontynuowanie wycieczki ulicą Sportową i dalej według odbicia szlaku im. Pavla Hečka.

Jeżeli zaś odnalezienie się w terenie nie stanowi dla Was problemu, zachęcam Was do skręcenia w ulicę Szybowcową. Pozwoli Wam to na dotarcie na rozległą łąkę, u szczytu której znajduje się startowisko paralotniowe.

Podczas wdrapywania się w jego okolice, koniecznie obejrzyjcie się za siebie. Nabierana wysokość gwarantuje bowiem wspaniały widok na Mieroszów (w tym tamtejszą wieżę) oraz pobliskie góry.

Zboczenie w kierunku startowiska paralotniowego skutkuje tym, że ponownie musimy trafić na szlak.

Po prawej stronie, przy lesie odnajdziemy nieutwardzoną drogę. Udanie się nią w kierunku południowo-wschodnim pomoże nam w ponownym dostaniu się na szlak im. Pavla Hečka. W razie wątpliwości, bardzo przydatna może okazać się tu wirtualna mapa, która wskaże Waszą aktualną pozycję GPS.

Jeśli poszliście dobrze, po chwili powinniście przechodzić obok ogrodzenia z powyższego zdjęcia.

Po niecałych 10 minutach od opuszczenia rozległej łąki docieramy do takiego oto drogowskazu. Tutaj uświadamiamy sobie, że oprócz szlaku im. Pavla Hečka, wkroczyliśmy również na trasę zwaną Szlakiem Dzika (jej długość wynosi niemal 60 km, prowadząc turystę ścieżkami w okolicach Mieroszowa i Sokołowska).

Przed nami teraz podejście na szczyt o nazwie Miłosz. Udowadnia nam ono znacząco, że znajdujemy się w Górach Suchych – słynących z mocno nachylonych zboczy.

Na mierzącym 707 m n.p.m. wzniesieniu odnajdziemy urodziwą wiatę oraz widoki na Masyw Dzikowca i Lesistej Wielkiej, Pasmo Zaworów, a nawet Karkonosze.

Nawet niewnikliwe oko zauważy, że z Miłosza widać niezwykle popularną w ostatnich miesiącach nową wieżę na Dzikowcu Wielkim.

Po chwili spędzonej na rozkoszowaniu się ciekawymi krajobrazami, ruszamy dalej.

Przed nami wyrasta pofałdowany niczym garby wielbłąda fragment marszruty.

A propos wielbłąda i jego garbów, pamiętacie jeszcze mój „suchy jak pustynia” mem? 🙂

Jeśli Wam również marzy się Trójgarb, zapraszam do zapoznania się z jedną z trzech propozycji dotarcia na ten szczyt, które odnajdziecie w zakładce „TRASY”.

Wróćmy już jednak w Góry Suche.

Po zejściu z góry Miłosz kierujemy się w stronę krzyżówki, która na mapie nosi nazwę „Pod Pośrednią”. Ten odcinek nie jest w żaden sposób oznaczony w terenie, jednak trzymając się głównej, szerokiej drogi, nie powinniście się tu zgubić.

Gdy dotrzemy na wspomniane skrzyżowanie, do wyboru będziemy mieli kilka różnych dróg. Właściwą w naszym wypadku jest ta najstromsza, odbijająca w prawo, oznaczona kolorem czarnym. To podejście na Średniak.

Okazuje się, że skrywa jeszcze ono pozostałości tegorocznej, łagodnej zimy.

Po około 10 minutach intensywnego podchodzenia meldujemy się na szczycie. Odnajdujemy tutaj ładną tabliczkę z jego nazwą oraz dwie możliwości dalszego wędrowania,

Jako, że chcemy dostać się jeszcze na pobliską platformę widokową, odbijamy delikatnie w lewo. Krótki i płaski odcinek doprowadza nas na miejsce.

Taras widokowy mieści się przy samym szlaku i pozwala podziwiać okoliczne krajobrazy. Dostrzeżemy stąd m. in. Stożek Wielki, Włostową czy bardziej oddalony Chełmiec. To niepozorne miejsce widokowe ma swój czar.

Po nasyceniu oczu krajobrazami, wracamy na skrzyżowanie z tabliczką z napisem „Średniak”.

Kiedy ponownie się na nim znajdziemy, tym razem odbijamy na zielony szlak. Aplikacja z mapą wyświetla profil zejścia, które wyrasta przed nami – przypomina on zjeżdżalnię.

Dawno nie mieliśmy do czynienia z tak długo ciągnącym się, ostrym zejściem. Jeśli więc macie problemy z kolanami, przygotujcie się mentalnie na tę część trasy. Na pocieszenie zostają piękne widoki, które majaczą na horyzoncie.

Po około 20 minutach mozolnego schodzenia, ponownie zaznajemy płaskiego terenu.

Znów dany nam jest spacer po rozległej łące. Wśród licznych szczytów pojawiających się teraz na horyzoncie, najłatwiej rozpoznać Ruprechticki Szpiczak.

Wydeptana ścieżka wskazuje nam teraz właściwy kierunek marszu.

15 minut później docieramy do cywilizacji, która wita nas ładną wiatą turystyczną.

Przed nami teraz ponad 2,5 km wędrówki po asfalcie. Droga, którą podążamy lawiruje wśród pól.

Na jednym z nich spotykamy stadko krów – to miły ale coraz rzadszy akcent – nawet na terenach typowo wiejskich,

Zielony szlak, czyli ten którym przemieszczamy się od Średniaka, na asfaltowym fragmencie jest bardzo dobrze oznaczony. Zatem pomimo jego wielu skrętów, nie powinniście mieć tu problemów z nawigacją.

Po około 40 minutach dochodzimy do ruchliwej drogi krajowej nr 35, konkretnie jej fragmentu łączącego Golińsk z czeskim Starostínem.

Skręcamy teraz w prawo i pokonujemy kawałeczek poboczem dość tłumnie uczęszczanej szosy.

Na szczęście bardzo szybko ponownie wkraczamy na zdecydowanie spokojniejsze tereny. Pomaga nam w tym przejście przez mostek z powyższego zdjęcia.

Powoli zaczynamy zbliżać się do kolejnego interesującego punktu na mapie naszej wycieczki – szczytu Buková hora.

Zanim jednak do niego dotrzemy, czeka nas jeszcze kolejna niełatwa nawigacyjnie przeprawa. Nieodzowne, nie po raz pierwszy dziś, może się okazać zerknięcie na wirtualną mapę.

Kiedy my to zrobiliśmy, byliśmy już na otwartej łąkowej przestrzeni – a szlak został trochę za bardzo z naszej lewej strony. To tylko potwierdza fakt, że na tej części trasy warto zachować szczególną uwagę.

Małą wskazówką odnośnie prawidłowej drogi może być tu podążanie wzdłuż biegnącego w pobliżu Lipowego Potoku.

Pocieszającym jest jednak fakt, że nawet gdy zgubicie w tym miejscu przebieg zielonego szlaku, są spore szanse że traficie na poprowadzony w pobliżu szlak rowerowy. Ten również prowadzi na Bukovą horę.

Na wspomnianym szczycie odnajdziecie taką oto krzyżówkę. Polecam w tym miejscu na moment podążyć na stronę naszych czeskich sąsiadów.

Odnajdziemy tam upamiętnienia ofiar okrutnych działań, które miały miejsce zaraz po II wojnie światowej. W tej okolicy dokonano bowiem bestialskiego zabójstwa pobliskich wysiedleńców (22 Niemców i 1 Czeszki).

O szczegółach tej ponurej historii przeczytacie na świetnie prowadzonej stronie Ścieżką w Bok.

Pierwszym pomnikiem nawiązującym do wspomnianych wydarzeń jest tzw. Krzyż Pojednania (Kříž smíření). Odnajdziemy na nim napis w języku czeskim oraz niemieckim o treści „ofiarom bezprawia”.

Aby dojść do krzyża należy podążać za żółto-białymi oznaczeniami.

Kawałek dalej odnajdziecie z kolei bardzo obrazowy pomnik.

Jeszcze jakiś czas temu w jego pobliżu można było znaleźć ławeczkę, idealną by z jednej strony pomyśleć o tym, co jest w stanie zrobić człowiek człowiekowi, z drugiej zaś odpocząć przed dalszą wędrówką. Niestety obecnie zostaje tylko przycupnięcie na pobliskich pieńkach.

Po chwili na regenerację sił, wracamy na skrzyżowanie na Bukovej Horze.

Musimy teraz wrócić na zielony szlak, jednak obecnie będziemy już zmierzać w kierunku Mieroszowa.

W praktyce oznacza to wkroczenie na taką oto ścieżkę.

Dosłownie po chwili przy naszym trakcie natrafimy na kolejną dziś platformę widokową. Rozpościera się z niej niezwykle interesujący widok obejmujący m. in. Ruprechticki Szpiczak, Góry Sowie, Górę św. AnnyGórę Wszystkich Świętych, miasto Broumov oraz Broumowskie Ściany.

Do tej pory byłem tu dwa razy i na moje nieszczęście ani razu przejrzystość powietrza nie była optymalna. No cóż, może jeszcze kiedyś uda się zobaczyć pełnię okazałości tutejszych widoków. 🙂

Najbliższe kilka kilometrów trasy będziemy pokonywać szerokim fragmentem szczytowym obszaru chronionego krajobrazu Zawory.

Przez dłuższy moment fragment nie oferuje on nam walorów krajobrazowych – widoki skutecznie ograniczają drzewa.

Sytuacja zmienia się dopiero po dotarciu w okolicę tablicy z informacją o Mieroszowskich Ścianach, czyli grzbiecie górskim, którym właśnie podążamy.

Spory prześwit jaki się tu pojawia pozwala raczyć się panoramą całego Mieroszowa. Aż żal, że nie mamy ze sobą lornetki, aby dokładnie przyjrzeć się poszczególnym elementom zabudowy w dole.

Po minięciu punktu widokowego trasa sprowadza nas w okolice przejścia granicznego Zdoňov / Łączna.

W jego sąsiedztwie natkniecie się na camping z powyższej fotografii.

„Na liczniku” mamy już ponad 18 km.

Pobliże przejścia granicznego to dobry punkt, w którym ewentualnie można skrócić dalszą wędrówkę. Jeżeli czujecie, że Wasze „piesze akumulatory” są już na granicy wyczerpania, można wrócić stąd do Mieroszowa czerwonym szlakiem (główną asfaltową drogą – taka wędrówka potrwa niecałą godzinę).

My jednak nie zamierzamy zwalniać tempa – przed nami bowiem jeszcze kilka turystycznych ciekawostek.

Z okolic przejścia kierujemy się w stronę Łącznej – nie maszerujemy jednak według wskazań zielonego szlaku, ale biegnącą równolegle nieoznaczoną ścieżką.

Znów warto spojrzeć tu na wirtualną mapę. Musimy wkroczyć na tereny zielone w taki sposób, aby minąć szczyt o nazwie Rogal po jego prawej stronie.

Szeroka początkowa droga ulega w pobliżu wspomnianego wzniesienia znacznemu zwężeniu. Mówiąc pół żartem, pół serio – w okresie letnim z pewnością przydałaby się tu maczeta. 😀

Taka niewygoda nie trwa jednak długo.

Po kilku minutach meldujemy się obok kolejnej dziś wiaty wybudowanej przy okazji wytyczania Szlaku Dzika.

Skręcając w drogę prowadzącą w jej stronę, kierujemy się w stronę wzniesienia o nazwie Dziób.

I tu kolejny raz dziś warto szczególnie się skupić.

Jako, że nadal idziemy ścieżką, która nie jest oficjalnym szlakiem PTTK, w takich przypadkach znacznie rzadziej nanoszone są zmiany na mapę. I to chyba właśnie dlatego na naszej wirtualnej mapie nie odnajdziemy pierwszej drogi skręcającej w prawo (po minięciu wiaty). Choć wygląda ona zachęcająco – nie jest to część naszej trasy. Dotrze się nią na szczyt o nazwie Chochoł, gdzie widoki nie powalają.

Z ciekawostek, na górze można za to natknąć się na osobliwe odbicie dłoni, pozostawione na jednym z drzew.

Nie skręcamy zatem w prawo, wybierając się na Chochoł, ale dosłownie kawałeczek dalej odbijamy w jedną z dwóch możliwych do wyboru ścieżek – tę prowadzącą bardziej pod górę.

Dalej już podążamy za oryginalnymi wskazówkami.

Około 20 minut od minięcia wiaty meldujemy się obok kolejnego miejsca odpoczynku – umieszczonych na zboczu szczytu Dziób ławeczek ze stołem.

Rozpościera się stąd fantastyczny widok na okolicę. Aż się prosi, aby siąść i posilić się z takimi krajobrazami w tle.

Przed nami bowiem krótki, ale intensywny „atak szczytowy”.

Z okolic ławeczek ze stołem odbija niepozorna ścieżynka, prowadząca na najbardziej wyeksponowany fragment Dzioba.

Na skraju podłużnego szczytu odnajdziecie nietuzinkowe miejsce odpoczynku w postaci ptasiego gniazda.

Na uwagę zasługuje tu również jedyna w swoim rodzaju tabliczka.

Wizyta na górze Dziób szczególnie powinna spodobać się najmłodszym wędrowcom, którzy z pewnością później z dumą będą chwalić się, że siedzieli w „prawdziwym ptasim gnieździe”. 🙂

Jeśli chodzi o widoki, sam szczyt przegrywa pod tym względem z odwiedzonym przed chwilą miejscem ze stołem z ławeczkami.

Po chwili spędzonej na mierzącej 693 m n.p.m. górze ruszamy w dalszą drogę.

Wracamy teraz po własnych śladach aż do krzyżówki w pobliżu mijanej wcześniej wiaty turystycznej. Obieramy kierunek, który proponuje nam jeden z drogowskazów – mianowicie na Czartowskie Skały.

Teraz droga nie jest już skomplikowana. Po niecałym kilometrze marszu docieramy do Łącznej. Warto wspomnieć, że w tej miejscowości funkcjonuje ZOO, w którym spotkać można m. in. flamingi, zebry czy lemury.

My jednak dochodząc do asfaltu nie kierujemy się w lewo (w stronę ZOO), ale odbijamy w prawo. Najbliższe 15 minut zajmie nam spacer poboczem głównej drogi. Maszerujemy według wskazań niebieskiego szlaku.

W odpowiednim momencie przy szosie pojawiają się takie oto znaki. Skręcamy w lewo w nieutwardzoną drogę i po krótkiej chwili docieramy pod Czartowskie Skały.

Czeka tutaj na nas solidna infrastruktura turystyczna, jednak to nie ona jest główną atrakcją.

Pierwsze skrzypce grają tu dwie masywne formacje skalne o dość nietypowych kolorach i kształtach. Wdrapujemy się na jedną z nich, odkrywając jej liczne pofałdowania i wypustki. Nic dziwnego, że nazwano to miejsce Czartowskimi Skałami!

Przed nami ostatni fragment naszej dzisiejszej trasy. Przechodząc przez miejscowość Różana zmierzamy w stronę Mieroszowa, a dokładniej tamtejszej wieży. Wędrówka poboczem szosy zdaje się nie mieć końca.

Ostatecznie jednak docieramy pod piękną drewnianą wieżę, ulokowaną na Górze Parkowej (zwanej również Kościelną Górą), która jest wisienką na torcie naszego dzisiejszego wypadu.

Wzniesiona w 2015 roku konstrukcja przyciąga turystów nie tylko ciekawymi krajobrazami, ale również bardzo fajną infrastrukturą stworzoną dla turystów. Jest wiata, są ławeczki i leżaki.

Wizyta w Mieroszowie może być także (zwłaszcza dla najmłodszych turystów) małą lekcją historii. U podnóża wieży mieści się bowiem tablica informująca o mariażu Mieszka I z księżniczką Dobrawą oraz dwa przypisane im drewniane fotele. W pobliżu konstrukcji natrafimy także na stół olbrzymów: Waligóry i Wyrwidęba.

Więcej o samej wieży i widokach z niej przeczytacie w TYM WPISIE.

Nam nie pozostaje już nic innego, jak tylko zejść w stronę mieroszowskiego rynku.

Jak się okazuje, nawet na tak krótkim odcinku można odnaleźć jeszcze jeden interesujący akcent – wesoły hydrant. Jest on chyba najlepszym podsumowaniem dzisiejszej wycieczki, bowiem pomimo zmęczenia uśmiech nie schodzi nam z twarzy.

Jak widzieliście, powyższa trasa poprowadzona została w taki sposób, aby dotrzeć do wielu wyjątkowych miejsc. Zalecam jednak mierzyć siły na zamiary. Jeśli zatem nie jesteście wprawionymi wędrowcami, na początek pokonajcie jej wybrany fragment, choć na pewno zmierzenie się z jej całością jest naprawdę kuszącą propozycją. 🙂

Jeśli ten wpis był dla Ciebie pomocny, odwiedź zrzutkę na rozwój mojego projektu. Za okazane wsparcie odwdzięczam się mapą „Nietuzinkowe atrakcje Dolnego Śląska i pogranicza polsko-czeskiego”.

Jeden komentarz do “Szlakiem ciekawych miejsc wokół Mieroszowa (Miłosz, Średniak, Buková hora, Dziób, Czartowskie Skały)

  1. Ciekawy artykuł, opis i zdjęcia cieszą mnie jak ten hydrant koło MCK 🙂 Ps. Jego brat jest koło hali sportowej przy ul. Hożej 4. Pozdrawiam TT

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *