Poziom trasy: wyzwanie
Dzisiejsza propozycja trasy mimo iż nie powinna przerażać kilometrażem kogoś, kto choć “liznął” wędrowania po górach, zaliczona została przeze mnie do kategorii tras-wyzwań. A to z powodu jej dość wymagającego kondycyjnie fragmentu pozwalającego dostać się nam na Chełmiec.
Pewnie wielu z Was ma w tym momencie w głowie myśl: “Przecież byłem/am na Chełmcu i wejście na szczyt było niemal banalne”. Racja, tyle że jak to w życiu często bywa, na szczyt prowadzi wiele dróg. A ta wiodąca na górę z charakterystycznym krzyżem z Lubomina potrafi dać nieźle w kość nawet wprawionym piechurom. Nie uprzedzajmy jednak przyszłości…
Początek naszej wyprawy ma miejsce we wspomnianym przed chwilą Lubominie. Przypomina o tym m. in. kamienny napis, który odnajdziemy vis-a-vis parkingu, z którego wyruszymy na szlak.
Od czasu mojej poprzedniej wizyty w tym miejscu, strefa parkowania samochodów przeszła mały lifting i obecnie wita nas tu podsypana tłuczniem nawierzchnia. Parking wielkościowo należy do tych średnich, więc w weekend lepiej zjawić się tu jak najwcześniej, aby na spokojnie zająć swoje miejsce. Co ważne w dzień powszedni służy on jako pętla autobusowa, dlatego w godzinach od 7 do 15 obowiązuje tu zakaz zostawiania samochodów.
Naszym pierwszym celem będzie dziś Trójgarb, na którego szczycie odnajdziemy jedną z najoryginalniejszych wież widokowych na całym Dolnym Śląsku. Z opisanego powyżej parkingu kierujemy się w południowo-zachodnim kierunku ( jeśli stoimy twarzą do wspomnianego napisu “Lubomin”, powinniśmy iść w lewo).
Już po chwili naszym oczom powinny ukazać się pierwsze oznaczenia. Inicjalny fragment naszej wycieczki wiedzie poboczem głównej, asfaltowej drogi.
Po około 100 metrach skręcamy w odchodzącą w prawo ulicę. Podążamy za zielono-żółtymi oznaczeniami.
Kontynuujemy marsz po asfalcie przez kolejne 300m, by dotrzeć do następnego odbicia, które wdraża nas już w “tradycyjny szlak”, z wyraźnie wytyczoną ścieżką. Mijamy kilka budynków mieszkalnych, które po chwili zostawiamy za naszymi plecami.
Od teraz rozpoczynamy delikatne podejście, które ostatecznie zawiedzie nas na sam szczyt.
Początkowo trasa nie zachwyca nas pod względem krajobrazowym, jednak wraz z nabieraniem wysokości sytuacja ulegnie poprawie.
Po około 10 minutach szlaki żółty i zielony rozchodzą się. Polecam Wam kontynuowanie podejścia za żółtymi znakami. Warto bowiem zostawić sobie zielony szlak na drogę powrotną, gdyż według mnie lepiej nim schodzić niż wchodzić.
Oba szlaki połączą się ponownie po około kilometrze w miejscu o nazwie Lubomińskie Siodło. Dodatkowo dosłownie momencik wcześniej pojawią się również niebieskie oznaczenia wiodące wędrowców na Trójgarb z miejscowości Struga.
Dla jasności zaznaczę, że kolejny fragment trasy pokonujemy w towarzystwie żółtego, zielonego i niebieskiego koloru.
Od teraz podejście nabiera nowych barw. Jest nieco bardziej strome, ale nie powinno sprawić Wam olbrzymich kłopotów.
Pojawią się też obiecane widoki. Jak na dłoni widać Chełmiec, na który udamy się później.
300 metrów przed szczytem Trójgarbu naszym towarzyszem staje się dodatkowo czerwony szlak, odbijający z drogi oznaczonej na mapie zabawnym określeniem “Tarcie chrzanu”. Nie pytajcie mnie, skąd taka nazwa… 😀
Trójgarb wita nas soczystą zielenią i jak zwykle świetną infrastrukturą. Jest gdzie usiąść i zjeść przekąskę. Chętni bez problemu znajdą także miejsce na ognisko.
Na rowerzystów czekają drewniane stojaki. Dla turystów przygotowano również kilka tablic informacyjnych i kosze na śmieci.
Niestety podczas naszej wizyty (maj 2022) nie mogliśmy przybić pieczątki. Z jakiegoś powodu na szczycie ostał się sam drewniany trzonek… Pozostało nam jedynie zazdrosne zerknięcie na ścianę wiaty, na której w przeszłości wielokrotnie odbito znaczek z tuszem.
Na szczęście wieża widokowa nie została rozczłonkowana i mogliśmy spokojnie wejść na kilka wymyślnie wplecionych w konstrukcję tarasów widokowych. A krajobrazy tego dnia wymuszały uśmiech na ustach.
Więcej zdjęć i informacji o wieży na Trójgarbie znajdziecie klikając TUTAJ.
Mówią, że wszystko co dobre, szybko się kończy. A kiedy w perspektywie masz wejście na kolejny szczyt, wtedy kończy się jeszcze szybciej.😀Pora zatem na powrót do Lubomina.
Przy schodzeniu z Trójgarbu proponuję cały czas trzymać się zielonych oznaczeń. Dzięki temu nieco urozmaicimy zejście i zawitamy na pominięty przy podchodzeniu na 778-metrowy szczyt fragment szlaku. O tym, że warto zdecydować się na taki wariant mogą świadczyć m. in. poniższe zdjęcia.
Wędrówka w dół w tym wypadku należy do całkiem przyjemnych. Spadek wysokości jest rozłożony w czasie, dzięki czemu nasze kolana nie wołają o pomstę do nieba. Zejście do głównej lubomińskiej drogi powinno zająć Wam mniej więcej 40 minut.
Kiedy znajdziemy się na powyższej krzyżówce, to znak że pora zaczynać drugą część dzisiejszej przygody. Skręcając w lewo w tym miejscu dotarlibyśmy do samochodu. My jednak myślami znajdujemy się już powoli przy czekającej nas wspinaczce na Chełmiec, dlatego odbijamy w prawo.
Nadchodzący kilometr to wędrówka poboczem drogi, którą dość często i ze sporą szybkością przejeżdżają auta. Będące w skrajni drzewa i stosunkowo niewielki pas przy jezdni wydeptany przez pieszych wymuszają na nas czujność. Jeśli samochody jadą z obu kierunków, zdecydowanie doradzam przystanąć w bezpiecznym miejscu i poczekać chwilkę aż pojazdy się wyminą.
Kiedy po lewej stronie spostrzeżemy powyższe tablice, będzie to dla nas znak, że pora podążyć za około 90-stopniowym odbiciem zielonego szlaku. A ten przybiera prawdziwie dziki charakter.
Widać, że najpopularniejsze ścieżki prowadzące na górę z charakterystycznym krzyżem omijają te obszary. Stopień wydeptania szlaku momentami jest na tyle niski, że przy zroszonej trawie nie trudno pomoczyć sobie buty (czego doświadczyłem tu poprzednim razem).
Po dobrej chwili wędrówki po mniej lub bardziej przystępnej marszrucie, wkraczamy do lasu z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście cały czas naszym “kompasem” jest zielony kolor znaków na drzewach, który będzie kierować nas aż do samego szczytu.
Jeśli chodzi o jakość oznakowania szlaków w rejonie Lubomina, nie mam się do czego przyczepić.
Zmierzając na Chełmiec większe wątpliwości możecie mieć w zasadzie tylko na jednej z krzyżówek (kilometr po zejściu z głównej asfaltowej drogi). W miejscu połączenia dróg z czterech kierunków świata, musicie po prostu skręcić w lewo.
Dalej nie czekają na Was już żadne pułapki. Warto zaznaczyć, że przez ponad kilometr od wspomnianego “zdradliwego” skrzyżowania spacerujemy na niemal stałej wysokości. Przez moment szlak prowadzi nawet delikatnie w dół. To trochę tak, jakby trasa chciała uśpić naszą czujność, by w odpowiednim momencie przypomnieć o drzemiącej w niej mocy ze zdwojoną siłą.
Po około 3,5 km wędrówki z centrum Lubomina, w końcu docieramy do ostatniego, a dla niektórych być może i ostatecznego podejścia na Chełmiec. Sądzę bowiem, że osoba, która dopiero zaczyna swoją przygodę z turystyką górską może w tym miejscu stracić wiarę w piękno swojego nowego hobby. 😀
Warto podkreślić, że to że podejście jest ostatnie nie oznacza bynajmniej, że jest krótkie. Nie jest również łatwe, ale o tym co nieco już wspominałem. Wejście na nasz drugi dziś cel porównałbym do ścian znanych piechurom z tras w Górach Kamiennych. Z tym, że w tym wypadku dystans do pokonania po sporej stromiźnie jest kilkukrotnie dłuższy. Oczywiście nie jest to mordercze podejście przeznaczone jedynie dla śmiałków zaopatrzonych w sprzęty niezbędne w Himalajach. 😀
Jeśli jednak wiecie, że Wasza kondycja pozostawia trochę do życzenia, zdecydujcie się na wejście na Chełmiec od innej strony.
Nie polecam również wchodzić, a może nawet bardziej schodzić tędy po wcześniejszych opadach deszczu. Podejrzewam, że przy wilgotnej ścieżce bardzo łatwo można tutaj “wywinąć orła”. Co, biorąc pod uwagę nachylenie stoku, może być dość nieprzyjemne, a może nawet niebezpieczne.
Jeśli uda Wam się dotrzeć na szczyt, na pewno warto poświęcić chwilę na choć częściową regenerację sił.
W budynku z wieżą widokową możecie odpocząć pod dachem.
W pomieszczeniu przypominającym nieco stołówkę, na turystów czekają automaty z przekąskami i napojami (w tym gorącymi). Na jednym z pulpitów leżą również darmowe materiały promocyjne, którymi można zająć mózg podczas konsumpcji.
Wstęp na niemal 20 metrową wieżę widokową jest obecnie darmowy. Aby dotrzeć na jej taras widokowy musimy przejść przez oryginalną “klatkę schodową”, która kończy się małą drewnianą drabinką.
Widoki z góry są niestety nieco ograniczone przez wiele anten przymocowanych do fasady budynku. Jeśli jednak akurat na tarasie nie ma wielu ludzi, bez problemu dojrzymy, m. in. dobrego znajomego w postaci Trójgarbu, Ślężę czy szczyty Karkonoszy.
Jeśli po zejściu z wieży będziecie chcieli upiec sobie kiełbaskę, nie powinno być z tym żadnego problemu. Zagospodarowanie terenu na Chełmcu zawsze kojarzy mi się z tym, co turysta zastaje zdobywając Ślężę – sporo przestrzeni, w weekendy dość ściśle wypełnionej przez ludzi. Nie można jednak powiedzieć, że nie jest tu klimatycznie.
Zbieracze pieczątek na pewno nie wrócą z mierzącego 851 m n.p.m. szczytu rozczarowani. Na Chełmcu znajdziemy bowiem dwa stemple – jeden wewnątrz budynku z wieżą i jeden na zewnątrz. Zatem nawet jeśli dotrzecie tu, gdy obiekt umożliwiający podziwianie krajobrazów będzie nieczynny, bez problemu udokumentujecie swoją wizytę na drugim co do wysokości szczycie Gór Wałbrzyskich.
Więcej zdjęć i informacji o wieży na Chełmcu znajdziecie klikając TUTAJ.
Do Lubomina wracamy tą samą drogą, którą weszliśmy na górę – nieustannie podążając za zielonymi oznaczeniami.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, proszę podziel się nim ze znajomymi. 🙂
3 komentarze do “Trasa “Trójgarb i Chełmiec z Lubomina””