Na samym początku dzisiejszego wpisu pragnę zaznaczyć, że na stronie znajdziecie już jedną propozycję dotarcia na Górę Wszystkich Świętych w Nowej Rudzie-Słupcu.
Dziś jednak chciałbym przedstawić Wam niezwykle interesującą alternatywę dotarcia na mierzący 648 m n.p.m. szczyt.
Poziom trasy: bułka z masłem
Niniejszy pomysł na dotarcie na Górę Wszystkich Świętych ma dodatkowy plus – na początek trasy dotrzeć bowiem możecie koleją.
Start naszej kolejnej górskiej eskapady ulokowałem bowiem na stacji w Ścinawce Średniej, do której dojechać można bezpośrednim połączeniem z Kłodzka.
Nieopodal torów bez problemu zaparkujecie również samochód, więc to od Was zależy, jakim pojazdem tu dotrzecie.
Jeśli na szlak zamierzacie wybrać się z dziećmi, na pewno już pierwsze kroki trasy wywołają entuzjazm wśród najmłodszych wędrowców. Choć stacja w Ścinawce Średniej lata największej świetlności ewidentnie ma już za sobą, wciąż odnajdziemy tu sporo fascynującej dla dzieciaków infrastruktury kolejowej.
Początkowe metry naszej wędrówki pokonujemy śledząc wskazania zielonych oznaczeń. Kierują nas one w stronę mostka, zbudowanego dokładnie nad torami.
To właśnie tutaj następuje zmiana koloru, który za którym musimy podążać. Od teraz aż na sam szczyt prowadzić nas będą czerwone szlakówki.
Trzeba przyznać, że już faza wstępna wycieczki pozwala na podziwianie ciekawych krajobrazów – choć znajdujemy się jedynie na wysokości około 350 m n.p.m. Otoczenie tworzy piękną scenografię, złożoną z niepowtarzalnych barw i tekstur.
Pierwsze 1,6 km (licząc od stacji kolejowej) pokonujemy asfaltową drogą. Nie martwcie się jednak – nawet w weekend jest tu niewielki ruch. Podejście jest raczej z tych delikatniejszych, a mimo tego z każdą minutą widoki stają się coraz bardziej spektakularne – aby się o tym przekonać, polecam co jakiś czas obejrzeć się za siebie).
Wiosna powoli budzi się do życia, co przy przyjemnie przygrzewającym słońcu nastraja bardzo pozytywnie.
Przejrzystość powietrza jest dziś doskonała, czego potwierdzeniem są białe szczyty Karkonoszy majaczące na horyzoncie (daleko po naszej lewej stronie).
Po około 30 minutach wędrówki zamieniamy asfalt na nieutwardzoną nawierzchnię. Podążamy teraz wzdłuż lasu, drogą oddzielającą skupiska drzew od malowniczych pól.
Przy drodze napotykamy dwie interesujące konstrukcję, będące czymś w rodzaju prymitywnej wersji domku na drzewie. Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie zachęcam Was do wdrapywania się na nie – z poziomu ziemi nie prezentują się zbyt pewnie.
Całość naszej dzisiejszej trasy jest znakomicie oznakowana, nie ma zatem żadnych obaw, że zabłądzimy.
W pewnym momencie czerwony szlak wprowadza nas głębiej w las. Po jego znaczącym skręcie w prawo teren staje się bardziej wymagający. Odczują to zwłaszcza osoby ze słabszą kondycją fizyczną.
Intensywne podchodzenie nie trwa jednak długo, warto więc przeczekać tę chwilową niedogodność, a w razie potrzeby zrobić sobie najwyżej małą przerwę.
Podczas przemierzania leśnego odcinka, może rzucić Wam się w oczy unikatowy, czerwonawy kolor ziemi, będący charakterystycznym elementem okolicy Wzgórz Włodzickich. Barwa gleby ma ścisły związek z kolorem skały macierzystej, z której powstała – czerwonego piaskowca. Do tematu tego materiału jeszcze wrócimy w tym wpisie.
Po około 20 minutach marszu po lesie docieramy do małej niespodzianki – niewielkiej drewnianej wieżyczki-ambonki, z której rozpościera się piękny widok w stronę Nowej Rudy-Słupca oraz południowej części Gór Sowich.
Jeśli zdecydujecie się na nią wejść, zróbcie to ostrożnie, gdyż niektóre jej elementy powoli zaczynają odczepiać się od całości.
Po pokonaniu nieco ponad 3 km (licząc od startu) nasza eskapada ponownie zaczyna prowadzić po asfalcie. Droga, na którą teraz wkraczamy pozwala dostać się prawie na sam wierzchołek Góry Wszystkich Świętych samochodem – dlatego nie zdziwcie się, jeśli na tym fragmencie pojawią się mijające Was auta.
Po minięciu lasku im. Jana Pawła II (miejsca, w którym w ramach odbudowy drzewostanu w 2023 roku uroczyście nasadzono kilkanaście daglezji i lip)
szlak raptownie skręca w lewo, by pozwolić nam (jak na miłośników pieszych wędrówek przystało) dotrzeć na szczyt terenem, który nie jest szosą. 🙂
Gdybyście jednak kontynuowali wędrówkę asfaltem, dotarlibyście do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, funkcjonującego przy szczycie. Jeśli zatem jesteście religijni, wizyta w świątyni nie przeszkodzi Wam w dostaniu się na Górę Wszystkich Świętych. Dołożycie jedynie do Waszego konta 0,5 km trasy.
Wieża znajdująca się na mierzącym 648 m n.p.m. wzniesieniu powita Was swoim oryginalnym wyglądem. Wielu turystom konstrukcja przypomina latarnię morską. Jej niecodzienną cechą jest na pewno również materiał, z jakiego w 1913 roku ją zbudowano. Chodzi o wspomniany już w tym wpisie czerwony piaskowiec, który do dziś wydobywany jest w okolicy.
Góra Wszystkich Świętych to jedno z tych miejsc, które zdają się witać turystów z otwartymi ramionami. Odnajdziemy tu sporo ławeczek, charakterystyczną wiatę, dużych rozmiarów tablicę z mapą okolicy, miejsce na ognisko, pieczątkę, a nawet dobrze zaopatrzoną apteczkę.
Jeśli chodzi o samą budowlę, ma ona około 15 metrów wysokości.
Z jej tarasu dostrzeżemy m. in. Góry Sowie, Góry Stołowe, kamieniołom w Nowej Rudzie-Słupcu, Górę Świętej Anny (z drugą noworudzką wieżą), a przy sprzyjającej pogodzie nawet szczyty Karkonoszy.
Zerknięcie na powyższe zdjęcia powinno tylko upewnić Was w przekonaniu, że naprawdę warto się tu wybrać.
Powrót do Ścinawki Średniej należy wykonać po własnych śladach.
Jeśli jednak chcielibyście znacząco przedłużyć swoją wędrówkę, możecie udać się jeszcze na wzmiankowaną Górę Świętej Anny, a następnie zejść na stację kolejową w Nowej Rudzie. Całość wycieczki w takim wariancie wyniesie wtedy nieco mniej niż 12 km (czyli niecałe 4 godziny marszu w średnim tempie – bez wliczonych przerw na zdjęcia i podziwianie widoków z wież).
Mam nadzieję, że dzisiejsza propozycja trasy przypadła Wam do gustu. Jeśli tak, zachęcam do podzielenia się nią ze znajomymi i oczywiście przetestowania jej na własnej skórze. 🙂