poziom trasy : spacerowa/wyzwanie
Kolejna propozycja trasy, jaką przygotowałem dla miłośników dolnośląskich wież, pozwoli Wam zasmakować charakterystycznej cechy Gór Kamiennych – sinusoidalnych podejść i zejść. Dla jednych może być to nie lada smaczek, dla innych udręka. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że zawarte w niniejszej wirtualnej wyprawie krótkie, ale trudniejsze fragmenty zostaną w Waszej pamięci przez dłuższy czas. 🙂
Zanim jednak zmierzymy się z tym, co (przynajmniej mi) w Górach Kamiennych sprawia największą frajdę, musimy wyznaczyć miejsce startowe wycieczki. Jeśli z uwagą przeczytaliście tytuł dzisiejszego wpisu, na pewno wiecie że tym razem padło na Unisław Śląski – miejscowość leżącą u podnóża majestatycznego Stożka Wielkiego.
W zasadzie już na wyjeździe z liczącej około 600 mieszkańców wsi znajdziecie parking, który w Google Maps figuruje pod nazwą “Parking – nieczynny Kamieniołom”.
Jego pojemność to kilka, góra kilkanaście pojazdów (myślę, że maksymalnie około 10).
Ciekawostką jest fakt, że z tego miejsca startuje ścieżka edukacyjna.
Niestety nie łączy się ona z naszym szlakiem, dlatego pierwszy (a przy powrocie również ostatni) fragment trasy musimy pokonać poboczem głównej drogi numer 35.
Kierujemy się w stronę centrum miejscowości.
Wyznacznikiem tego, że zmierzamy w dobrą stronę będzie towarzystwo wspomnianego już w tym wpisie Stożka Wielkiego – szczyt pojawi się po naszej prawej stronie i na pewno nie sposób go przeoczyć.
Gdy przed nami zaprezentuje się charakterystyczny wiadukt (około 600 m od startu), będzie to znak że pora odbić w lewo. Aby nie było wątpliwości – skręcamy jeszcze przed wiaduktem.
Przy ścieżce, na którą teraz wkraczamy pojawia się tabliczka wskazująca dalszy przebieg trasy. Możemy śmiało stwierdzić, że to właśnie w tym punkcie ma początek szlak prowadzący na Dzikowiec, zwany także Dzikowcem Wielkim. Od teraz towarzyszką naszej wędrówki będzie zielona barwa będąca oznaczeniem szlaku.
Będąc szczerym najbliższe kilkanaście minut nie wypada przesadnie porywająco. Dodatkowo marsz po w zasadzie płaskim terenie utrudnia nam znaczny stopień rozjeżdżenia ścieżki – widać, że mamy dziś do czynienia z kolejnym miejscem w dolnośląskich górach, gdzie regularnie odbywa się wycinka lasu.
Ciężki sprzęt użyty do tych prac powoduje, że miejscami błoto mocno daje się we znaki. Jest połowa marca i sytuację trochę ratuje jeszcze przymrozek, efektywnie wpływający na twardość nawierzchni.
Po około 2 km od startu trasa zaczyna prowadzić nieco wyraźniej pod górkę.
Prawdziwa “zabawa” z podejściami jest jednak cały czas przed nami.
Pierwszym porządnym sprawdzianem formy jest “soczyste” podejście na Sokółkę. Aby dotrzeć na ten szczyt wliczający się do Drabiny Wałbrzyskiej należy po dojściu do Przełęczy Polanka (około 3 km od startu) porzucić zielone oznaczenia i zacząć kierować się według wskazań barwy niebieskiej.
Wydaje mi się, że Sokółka nie jest jednym z najpopularniejszych wzniesień w regionie. Uwierzcie mi, że warto jednak włożyć trud w podejście i zejście z niego, choćby dla takich widoków.
Mam nadzieję, że także dzięki temu wpisowi, mierząca 800 m n.p.m. Sokółka zyska sporo nowych sympatyków.
Na szczycie nie szukajcie tabliczki z jego nazwą. Zastaniecie tam bowiem jedynie kamienny słupek, dzięki któremu udokumentujecie swoją wizytę na Sokółce.
Po dobrej chwili spędzonej na podziwianiu krajobrazów i wykonywaniu zdjęć, najwyższa pora ruszać dalej. Zejście z góry, jak już wzmiankowałem, angażuje turystę przynajmniej tak bardzo jak podejście na nią. Po prostu, to szczyt z prawdziwego zdarzenia.
Dla tych, którzy nie przepadają za mocnymi podejściami mam złą wiadomość. Przed nami kolejna solidna pochyłość terenu, której pokonanie pozwoli nam dostać się w okolice Dzikowca. Zanim z nią jednak zawalczymy, do niebieskiego szlaku dołącza zielony.
Po około 10 minutach nie za łatwego podchodzenia meldujemy się na górze. Od samego szczytu dzieli nas w tej chwili mniej więcej 200 metrów. Aby postawić swoją stopę na Dzikowcu Wielkim należy skręcić w lewo.
My jednak odpuszczamy sfotografowanie tabliczki z nazwą szczytu i od razu ruszamy w stronę umiejscowionej w przeciwnym kierunku wieży. A ta już niemal wychyla daszek zza rogu (dzieli nas od niej około 300 metrów).
Po dosłownie chwili mamy okazję stanąć u stóp konstrukcji widokowej wybudowanej przy samiutkim wyciągu, będącym częścią miejscowego kompleksu narciarskiego. Z kanap wciąganych na górę po solidnych linach mogą skorzystać nie tylko miłośnicy białego szaleństwa, ale również turyści czy rowerzyści. Dla tych ostatnich przygotowano trasę zjazdową (z gatunku tych ekstremalnych!).
Jeśli chodzi o samą drewnianą konstrukcję, stoi ona w tym miejscu od 2014 roku, i szczerze mówiąc coraz wyraźniej widać po niej upływ czasu.
Warto wspomnieć w tej części wpisu, że miejscowe władze mają w planie wybudowanie nowego obiektu widokowego, który tym razem stanie jeszcze bliżej wierzchołka Dzikowca Wielkiego.
Na razie dysponujemy jedynie powyższą wizualizacją budowli.
Jeśli wszystko pójdzie według planu, nowa konstrukcja pojawi się tu w 2024 roku. Założenia mówią, że obiekt ma być jedną z najwyższych wież widokowych w regionie. Dodatkowo ma także spełniać funkcję przeciwpożarową.
Porzućmy już jednak przyszłość i skupmy się na teraźniejszości.
Obecna wieża przy sprzyjającej pogodzie oferuje nam wspaniałe widoki (wśród nich na wyróżnienie zasługują takie szczyty jak: Śnieżka, Trójgarb, Chełmiec, mijany dziś Stożek Wielki czy Ślęża. Jeśli będziemy mieli odrobinę szczęścia ujrzymy stąd również wrocławski Sky Tower.
Przy takich krajobrazach trud włożony w dzisiejszą wędrówkę wydaje się nie mieć żadnego znaczenia. 🙂
Jednak jak śpiewano dawniej: “nic nie może przecież wiecznie trwać”. Pora więc zbierać się w kierunku auta. Powrót na parking wykonujemy bardzo podobną trasą, do tej którą dostaliśmy się pod wieżę widokową. Sugerowana różnica polegać będzie na darowaniu sobie ponownego wdrapywania się na Sokółkę (i schodzenia z niej).
Na szczęście dookoła zbocza 800-metrowej góry poprowadzono szlak z zielonymi oznaczeniami. Przejście nim powoduje ciekawe odczucia. A to przez fakt, że duża część tego odcinka puszczona jest pośrodku masywnego zbocza. Po lewej stronie mamy więc nieco przytłaczającą masywną ścianę, po prawej zaś solidny spadek. Ścieżka jest jednak wystarczająco szeroka, aby spokojnie pokonać ten odcinek.
Obejście Sokółki kończy się na odwiedzonej już dziś Przełęczy Polanka, a więc w miejscu ponownego połączenia zielonego i niebieskiego szlaku.
Dalsza droga w stronę parkingu nie powinna stanowić już żadnego wyzwania. No może poza błotem, które skutecznie może pokryć Wasze buty.
Mała wycieczka, wielkie widoki 😄